JAROSŁAW CISZEK

Być jak Barbra S.

Reżyseria: Mariusz Babicki     Teatr: Kujawsko-Pomorski Teatr Muzyczny w Toruniu
Data publikacji: niedziela, 12.10.2025

Ocena:   7/10

Być jak Barbra S.

Kujawsko-Pomorski Teatr Muzyczny w Toruniu zasługuje na nową siedzibę - niczym rzymski Katon będę powtarzać, pisząc o tej instytucji, robiącej znakomitą robotę na muzycznej scenie, lecz w warunkach raczej dla niewielkiego teatru dramatycznego w średniej wielkości mieście, nie zaś dla muzycznej sceny z ambicjami w liczącej 175 tysięcy mieszkańców miejscowości turystycznej. Czekamy więc z utęsknieniem, aż na plac budowy przy ul. Warszawskiej wróci ciężki sprzęt i - tym razem bez przeszkód - uda się postawić nowoczesny i funkcjonalny gmach.

Nie ma jednak tego złego - kameralna, pałacowa przestrzeń przy ul. Żeglarskiej zmusza do szukania kameralnych pozycji repertuarowych i taką jest właśnie spektakl "Być jak Barbra S." z piosenkami Barbry Streisand. Któż nie kojarzy tej aktorki i piosenkarki - laureatki dwóch Oscarów, 10 Grammy, 9 Złotych Globów  i morza innych nagród, która przez 60 lat swojej aktywności sprzedała ok. 145 mln płyt. Tym razem mamy szansę na poznanie kilku jej wielkich hitów w polskim przekładzie autorstwa Anny Nowak. I brzmią te piosenki naprawdę znakomicie!

Na scenie jedna aktorka - Karolina Arczewska, która opowiada o swojej idolce i jej piosenkami motywuje do wytrwałości w spełnianiu marzeń. Wplecione w opowieść o ciężkiej drodze do sławy od dziecinnych marzeń, aż po światła wielkich scen, piosenki śpiewane są znakomicie, a to dowcipnych, to nostalgicznych, opowieści aktorki słucha się z uśmiechem na twarzy. Towarzyszy jej niewielki zespół muzyczny (skądinąd znakomicie wprowadzony i przedstawiony): pianista Ignacy Wiśniewski (absolutnie fenomenalny nie tylko w grze, ale też w niewielkich etiudkach aktorskich - jakaż wielka klasa!), kontrabasista Adam Żuchowski oraz perkusista Kacper Skolik. I choć muzycznie nie mam absolutnie nic do zarzucenia temu ostatniemu, to - na Boga - znajduje się w samym środku sceny, przez cały czas w świetle, więc żucie przez niego gumy podczas całego spektaklu oraz ukłonów uważam za coś absolutnie nie do przyjęcia oraz brak szacunku dla teatralnej publiczności.

Mam jeszcze tylko wątpliwość, czemu dwa największe hity, czyli "Evergreen" i "Memory" śpiewane są po angielsku? O ile ten pierwszy jest bisem (warto więc klaskać wytrwale), o tyle ten drugi umieszczony między polskimi tłumaczeniami lekko dysonował. Warto za to pochwalić scenografię autorstwa Moniki Szumińskiej - lekki kiczowatą, przenoszącą nas do lat 80'.

Autorem scenariusza i reżyserem spektaklu jest Mariusz Babicki i choć rozgrywa on wszystko zgranymi do cna kartami (jest sława - jest ciężki dym, są marzenia i dzieciństwo - są bańki mydlane, jest przeprowadzka - jest karton, aktorka chce sobie pośpiewać - wkłada kasetę do magnetofonu) to i tak bawimy się bardzo dobrze. Bo w takiej kameralnej opowieści i realizacji ciężko o teatralną rewolucję. Chodzi o zapewnienie miłego wieczoru i dokładnie taki jest ten spektakl - świetny w swojej prostocie, uczciwy, stawiający w centrum wspaniałą muzykę w znakomitym wykonaniu, a jednak nie ograniczający się do koncertu, lecz z aktorsko-teatralnym sznytem.

Są w repertuarze tego muzycznego teatru mocniejsze pozycje (w sprzedaży bilety na przyszłoroczny set Jesus Christ Superstar - kto nie widział, to pozycja obowiązkowa, bez różnicy skąd jesteście i ile mielibyście jechać, to warto!), ale ta wystarczy, by mieć miły, lekki, muzyczny wieczór spędzony z uśmiechem.

Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10


Recenzja wideo:


Galeria: