Kopernik
Reżyseria: Jakub Szydłowski Teatr: Opera Krakowska
Data publikacji: poniedziałek, 04.12.2023
Ocena: 9/10
A więc najsłynniejszy polski astronom wszechczasów w 550. rocznicę urodzin i 480. rocznicę śmierci doczekał się muzycznej biografii. Spektakl "Kopernik" w Operze Krakowskiej wyreżyserował Jakub Szydłowski wg libretta, którego autorką jest Ałbena Grabowska.
Ciekawe, że duże i głośne premiery musicalowe w Krakowie powstają poza miejskim teatrem muzycznym, czyli sceną Variete - najpierw "1989" w Słowackim, teraz "Kopernik" w operze. Spektakl miał swoją premierę we Fromborku, następnie odbyły się pokazy na dziedzińcu Wawelu, wreszcie dotarł na macierzystą scenę i - o dziwo bez większych problemów - udało się kupić na niego bilet. Uwzględniając jakie nazwiska stoją za jego stworzeniem, kto jest w obsadzie, z jakim rozmachem zrobiono tę realizację i wreszcie jak powszechnie znany jest tytułowy bohater, wydawało mi się, że spektakl będzie cieszył się większym zainteresowaniem. I namawiam serdecznie, by się takim cieszyć zaczął. Idźcie i zobaczcie, bo choć nie jest pozbawiony wad, ten spektakl to naprawdę znakomita produkcja!
Jeśli ktoś myśli, że miejsce grania spektaklu nic nie zmienia, jest w błędzie - operowa przestrzeń odcisnęła się na widowisku. Przede wszystkim bogatszą niż w klasycznych teatrach muzycznych instrumentacją i liczniejszą (świetną!) orkiestrą. Także choreografia spektaklu w wielu momentach czerpała z klasycznego baletu (co nie zawsze wychodziło na dobre scenom, wprowadzało bowiem pewien dysonans).
Musical prowadzi nas przez losy Kopernika od czasów studiów, aż do wydania historycznego dzieła "De revolutionibus" (z drobnym, stanowiącym klamrę, epizodem starości). Pokazane są wątki rodzinne, (para)romansowe, religijne (z wybuchającą reformacją). Choć początkowo (i tylko wtedy) odhaczanie kolejnych punktów biografii bywało nużące, udało się pokazać na scenie postać z krwi i kości. Stworzono bohatera, a jednocześnie zachowano walor edukacyjny - ze spektaklu możemy się sporo dowiedzieć. Tym bardziej nie rozumiem - i to mój główny zarzut oraz najsłabszy punkt spektaklu - dlaczego postawiono na irytującą protezę narracyjną w postaci Jana Dantyszka. W spektaklu, który oglądałem, grał go (znakomity skądinąd, choć może nieco przesadnie demoniczny) Paweł Erdman (w drugiej obsadzie Marcin Sosiński), ale zupełnie nie rozumiem po co uczyniono zeń narratora dialogującego z drewnianą lalką Kopernika (animowaną przez Rafała Iwańskiego na zmianę z Krzysztofem Prystupą). Jakby nie dano wiary, że widz świetnie zorientuje się w akcji nawet bez tego, że bohater ten powie gdzie się znajdujemy i jakie kryją się w tej scenie emocje. Sama lalka wydaje się wręcz kuriozalna, zwłaszcza w scenie jej... intronizacji? wywyższenia? pod koniec II aktu. Usunięcie tych wstawek i przeniesienie informacji z nich do dialogów i piosenek uczyniłoby spektakl dużo bardziej dynamicznym. Zwłaszcza w akcie pierwszym, w którym dynamika kulała i akcja zbyt często odbywała się na zasadzie scenka z lalką - piosenka solo - scenka z lalką.
Poza tym akcja płynie wartko i największa w tym zasługa nieocenionego i nie raz już chwalonego na tym profilu Daniela Wyszogrodzkiego. Napisał on naprawdę świetne teksty piosenek dowodząc, że jest poetą najwyższych lotów umiejącym zarówno szybować w obłokach, jak i - kiedy trzeba - twardo stąpać po ziemi. Teksty są błyskotliwe, ale przede wszystkim niosą konkret - wiemy co bohaterowie robią i czują. Klimat podkreśla świetna muzyka, którą skomponował Tomasz Szymuś. Jest bogato i różnorodnie. W warstwie tekstowo-muzycznej widowiska nie powstydziłyby się największe zachodnie sceny. Ale i w kwestii rozmachu, a wręcz rozbuchania inscenizacyjnego nie mamy się czego wstydzić. Świetna jest zaprojektowana przez Grzegorza Policińskiego imitujące łuki gotyckich murów scenografia uzupełniana światłem i projekcjami, podobały mi się też kostiumy (dwa zastrzeżenia: czarna peruka Kopernika na żywo wygląda zdecydowanie lepiej niż na zdjęciach, nie podobały mi się też przedziwne stroje mnichów z tonsurami w niewłaściwych miejscach czaszki). Wrażenie robi też liczebność zespołów aktorskiego, wokalnego i baletowego oraz techniczne możliwości sceny.
Ale czym byłoby widowisko bez aktorów. Trzeba pochwalić Marcina Franca w roli tytułowej (dublura: Marcin Jajkiewicz), ale chyba jeszcze bardziej jego brata, Andrzeja, w którego wcielił się fenomenalny Wojciech Daniel. Opozycja dwóch braci czyni postać głównego bohatera mniej pomnikową, rozwiązłość Andrzeja staje się świetnym materiałem do scenicznych żartów, ale i poważna scena jego choroby i śmierci (z trochę nazbyt klasycznym baletem, ale ze znakomitą piosenką) robi duże wrażenie. Świetnie sprawdzał się też ich wuj i biskup, którego zagrał Paweł Tucholski (dublura: Damian Aleksander). Cudownym teatralnym duetem - takim klasycznie musicalowym duetem zakochanych i wiecznie siebie głodnych, młodych i niepoważnych byli Karolina Gwóźdź jako siostrzenica Kopernika i Piotr Janusz (dublury: Maciej Tomaszewski i Kamila Najduk). Scena ich pojawienia się to jeden z lepszych momentów spektaklu, podobnie jak wszystkie sceny z Anastazją Simińską w roli Anny Schilling. Nie wdając się w meandry trudnej relacji nazwijmy ją ukochaną Kopernika. Ich duet jest wspaniały, zaś Anna w tej interpretacji staje się kobietą z krwi i kości, która wie czego chce i rozumie znacznie więcej, niż może się wydawać. Nie zatracając się w emocjach i pokazując pewną powściągliwość staje się kolejną jasną gwiazdą spektaklu, zwłaszcza w duetach z Kopernikiem, ale też z Krystyną. Jak widać pochwaliłem praktycznie cały aktorski skład i naprawdę w każdym przypadku uczyniłem to z wielkim przekonaniem, gdyż każdy z nich nie tylko doskonale śpiewa, ale także znakomicie wywiązuje się z zadań aktorskich i choreograficznych.
W spektaklu nie brakuje też humoru - poza scenami z Andrzejem mamy też na przykład przezabawną scenę z drukarzami czy otwierające II akt nawiązanie do obrazu "Hołd Pruski" Matejki. Na tle tych wszystkich znakomitych pomysłów (a dodałbym jeszcze takie smaczki jak czyniony przez wojska krzyżackie znak krzyża, zakończony gestem ścięcia) dość blado wypada zakończenie spektaklu, które jak wydaje się mogło mieć większą moc i sięgać dalej w przyszłość. Jednak pomimo tych mankamentów spektakl jest znakomitą musicalową przygodą, którą docenią nie tylko fani gatunku. Daje też możliwość dowiedzenia się czegoś nie tylko o Koperniku, ale i epoce. A jak wiadomo teatralne lekcje są znacznie ciekawsze niż te szkolne czy książkowe. Z całego serca zachęcam - idźcie na "Kopernika"!
Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10
Spektakl dla widzów wprawionych teatralnie: Nie