JAROSŁAW CISZEK

Opowieści z Narnii

Reżyseria: Gabriel Gietzky     Teatr: Teatr Dzieci Zagłębia im. J. Dormana w Będzinie
Data publikacji: wtorek, 28.05.2024

Ocena:   8/10

Opowieści z Narnii

"Opowieści z Narnii" na podstawie pierwszego tomu kultowej sagi C.S. Levisa (czyli "Lew, czarownica i stara szafa") w reżyserii Gabriela Gietzky'ego w Teatrze Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana w Będzinie - spektakl wart polecenia młodym widzom i ich rodzicom. Nie będzie to recenzja z samymi zachwytami, jednak wybrać się na pewno warto. Ale po kolei :)

Historii o magicznej krainie, do której droga wiedzie przez starą szafę i gdzie przez białą czarownicę panuje wieczna zima, nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Na ile pamiętam tę lekturę z młodości (ale i adaptację filmową oraz teatralną wersję, którą widziałem przed laty w teatrze w Opolu - tyleż widowiskową, co niezbyt mądrą) najważniejsze punkty (no może poza wojennym tłem początku) zostają zachowane. Mamy więc czwórkę rodzeństwa, w które udanie wcielają się młodzi aktorzy będzińskiej sceny (Adrianna Bieżan, Paulina Janik-Żak, Szymon Stęchły i Karol Gaj). Najpierw najmłodsza z sióstr, potem jej brat, a w końcu cała czwórka trafiają do Narnii, którą z pomocą Lwa Aslana wyzwalają spod panowania złej czarownicy. Pewne tropy inscenizacyjne (lub wprost wynikające z fabuły) ulegają jednak modyfikacjom. Nie ma na przykład starej szafy - musimy ją sobie wyobrazić i zobaczyć ją w białej półprzezroczystej zasłonie oddzielającej początkowo proscenium. I to mi nie przeszkadzało (wręcz przeciwnie), choć miałem z tym tiulem inny problem - bałem się, że będzie wisiał cały czas. Nie znoszę, kiedy coś oddziela mnie od grających na scenie aktorów, a materiał czynił to dość długo.

Symboliczna dekoracja (scenografia i kostiumy to dzieło Adriana Lewandowskiego) z wielkim podestem na scenie (który potem przeistoczy się w Aslana, o czym za moment) i drugim, podświetlanym nad nią, wygląda efektownie wśród białego i wypełnionego zimnym światłem okotarowania, ale dość szybko się nudzi. Szkoda, że nie zdecydowano się na dodatkowe różnicowanie miejsc akcji scenografią (albo chociaż światłem). Nie żeby było to niezbędne dla zrozumienia fabuły - po prostu wzmocniłoby wizualny efekt wow. Nie do końca rozumiem też niektóre kostiumy, na przykład te noszone przez głównych bohaterów. Są świetne, nie mniej dlaczego w czasie letnich wakacji (podkreślonych w tekście kilkakrotnie) główni bohaterowie noszą stroje zimowe i czapki? Dość nieoczywisty był też kostium świętego Mikołaja, choć to akurat mi się podobało. Cenię brak dosłowności. Może na tej samej zasadzie powinienem docenić czapki, tym bardziej, że wizualnie prezentowały się świetnie? Nie przypadła mi też do gustu (choć to rzecz indywidualna) maska fauna (ale już pomysł na wydłużenie rąk był świetny). Zastanawiam się też nad Aslanem. Pomysł, by rozdzielić go na człowieka oraz wielką plastyczną głowę wyłaniającą się z bieli dekoracji przez podświetlenie jest ciekawy, ale dlaczego grająca go Ewa Zawada (znakomita w swoim opanowaniu, majestatyczna w głosie i ruchu) ubrana jest na biało, a podświetlenie też operuje raczej błękitem? Czemu mimo, że zima odchodzi i zło zostaje pokonane, dalej pozostajemy w bieli dekoracji (choć z tekstu wynika, że idzie odwilż)? Kolory sceny zmieniają się chwilowo, jednak potem wracają do zimnych barw. Ale bywają też rzeczy plastycznie znakomite i bezbłędne - to przede wszystkim kostium Białej Czarownicy z finezyjnym nakryciem głowy. Wspaniały kostium i wspaniała aktorka - Katarzyna Bała zrobiła kawał znakomitej roboty aktorskiej. To zimno, ta władczość, ten majestat. Wielkie brawa! Generalnie na brawa zasługują wszyscy aktorzy, którzy są wiarygodni, przekonujący, i konsekwentni w swoich rolach. Doceniam też brak mikroportów, które używane były tylko w piosenkach i wówczas, gdy głos aktorów dochodził spoza sceny lub był modyfikowany.

Wyzwaniem scenicznym była na pewno wielka bitwa, jaka jest stoczona w powieści. Rozwiązano to odczytaniem tego fragmentu przez bohaterkę z podarowanej książki (i symbolicznym ruchem w tle). Nie przeszkadza mi to rozwiązanie, choć uważam je za dość leniwe i przede wszystkim nie podbudowane, to znaczy wprowadzone nagle i znikąd, zupełnie bez konsekwencji w pozostałej realizacji spektaklu.

Warto jeszcze pochwalić muzykę, której autorem jest Michał Zdrzałek oraz piosenki, choć miałem wrażenie, że w pierwszym akcie jest w nich za dużo powtórzeń.

Generalnie magia teatru zostaje zachowana. Mogę się czepiać pewnych detali, ale także ja dałem się jej porwać. A co dopiero dzieciaki, które z zapartym tchem śledziły losy bohaterów. Cała rodzina znajdzie więc w tej mądrej i sprawnie zrealizowanej historii coś dla siebie. Dziękuję będzińskiej scenie (i osobiście Katarzynie Bale) za zaproszenie i możliwość wyprawy do Narnii!

Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10
Spektakl dla widzów wprawionych teatralnie: Nie


Recenzja wideo:


Galeria: