JAROSŁAW CISZEK

Męczeństwo i śmierć Marata

Reżyseria: Konrad Dworakowski     Teatr: Teatr Groteska w Krakowie
Data publikacji: piątek, 28.03.2025

Ocena:   6/10

Męczeństwo i śmierć Marata

W Międzynarodowy Dzień Teatru miałem przyjemność na zaproszenie Teatru Groteska w Krakowie obejrzeć zrealizowaną w ubiegłym roku inscenizację dramatu Petera Weissa "Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade" (graną tu pod nieco krótszym tytułem "Męczeństwo i śmierć Marata") w reżyserii Konrada Dworakowskiego.

W 15 lat po rewolucji francuskiej zagorzały libertyn, od którego nazwiska wzięło się słowo "sadyzm", z pacjentami szpitala psychiatrycznego przygotowuje inscenizację o rewolucyjnym agitatorze - nienasyconym krwi swoich ofiar Maracie. Sztuka Weissa inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami - pacjenci przybytku rzeczywiście przygotowywali teatralne dramy, mające im pomóc zmierzyć się z rzeczywistością, rzeczywiście osadzony był tam Markiz de Sade, rzeczywiście wreszcie istniał i zamordowany został w wannie przez kobietę rewolucyjny ideolog Jean Paul Marat, którego pisma stanowią kanwę słów, jakie wygłasza w spektaklu.

To opowieść o rewolucji, o jej szaleństwie i rozlewaniu się oraz - przede wszystkim - tym, czy ma sens i komu naprawdę służy. I nie jest to łatwa opowieść. Spektakl w wykonaniu szaleńców urzeka, hipnotyzuje. Ale czy dziś potrzebujemy gloryfikacji ideologicznych zbrodniarzy, takich jak Marat? A może jest inaczej - może to, że wychwalają go pieśni szaleńców odbiera mu chwałę? Są tu sceny warte zapamiętania, z piękną plastyką (choćby naturalnej wielkości lalka Marata znakomicie animowana wprawnymi rękami aktorów Groteski, wykorzystywane kilkukrotnie głowy zgilotynowanych ofiar albo rozdzierana francuska flaga), ale jest też ogrom hermetycznego, filozoficznego tekstu, który może widzów zgubić. Tak było ze mną - czułem się tym obrazkiem nieco przytłoczony i choć fascynował mnie na teatralnym poziomie, nie umiałem się zaangażować w pełni. Siła i intensywność wywodu nie zastąpią mi niestety zapotrzebowania na klasyczną dramaturgię. Ale to moje zdanie - warto się z tą opowieścią zmierzyć i podejść do niej chłodnym okiem, próbując wyciągnąć więcej.

Wrażenie robi szpitalna scenografia i kostiumy, za które odpowiadała Marika Wojciechowska oraz nastrojowa muzyka Piotra Klimka. Znakomici są też aktorzy, przede wszystkim w scenach zbiorowych, zarówno tych uporządkowanych, jak i tych, gdy instynkty biorą górę nad normami społecznymi. Na szczególne pochwały z zespołu aktorskiego zasługuje Lech Walicki jako Marat, Jagoda Jasnowska jako jego morderczyni, Karolina Corday (zwłaszcza gdy w rękach tłumu przeistacza się niemal w bezwolną lalkę) oraz Paweł Kuźma w charakterze demonicznego Wywoływacza.

Tym spektaklem Groteska, kojarzona raczej z produkcjami dla dzieci, wróciła do cyklu przedstawień dla młodzieży i dorosłych (to wg strony przeznaczone jest dla widzów od 15. roku życia). Z ich spektakli w tym nurcie widziałem wcześniej "Kandyda" oraz "Mistrza i Małgorzatę", obecne z powodzeniem w repertuarze od 20 lat. Podziwiam odwagę, czy nawet brawurę sięgnięcia po ten trudny tekst i utrzymanie uwagi w większości młodych widzów przez dwie godziny (tylko obok mnie jedna pani prowadziła namiętną wymianę SMS-ów - co tacy ludzie mają w głowach?). Jestem bardzo ciekaw rozmów, jakie będą toczyli. Bo jako punkt wyjścia do poważniejszej analizy dla młodych pod okiem nauczyciela spektakl wydaje się znakomity. A piosenka "Maracie co się stało z twoją rewolucją…" jeszcze do dziś kołacze mi się z tyłu głowy. I na tym polega siła tego teatru, że nawet nie angażując się w wywody pozostają mi pod powiekami niczym powidoki obrazy z tego widowiska. I jeszcze większa niechęć do rewolucji, która nigdy nic dobrego nie przynosi.

Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10
Spektakl dla widzów wprawionych teatralnie: TAK
Niestety w teatrze nie znalazłem plakatu, stąd grafika oparta o niego.


Recenzja wideo:


Galeria: