JAROSŁAW CISZEK

System Sulta

Reżyseria: Mateusz Pakuła     Teatr: Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy
Data publikacji: poniedziałek, 15.12.2025

Ocena:   8/10

System Sulta

Przygód Mateusza Pakuły z Bogiem ciąg dalszy, czyli "System Sulta" w Teatrze im. H. Modrzejewskiej w Legnicy. Pakuła, odpowiadający za adaptację i reżyserię książki Macieja Miłkowskiego pod tym samym tytułem, tworzy spektakl mądry i ciekawie ożywia oraz dynamizuje filozoficzną dysputę.

Bohaterem spektaklu jest profesor filozofii Michał Sult, wybitny umysł i zdeklarowany ateista. Otrzymuje on telefon z ministerstwa zapowiadający, że musi on wydać dla sądu ekspertyzę w kluczowej sprawie - "czy Bóg istnieje?". Od jego werdyktu zależą losy pojedynczego wyroku, ale także być może serii kolejnych, planowanych pozwów. Sult podchodzi do sprawy poważnie i powołuje specjalną komisję, mającą przeanalizować to zagadnienie. I już tu musimy nieco zawiesić swoją niewiarę i przyjąć za pewnik możliwość wydarzenia się takiej historii, nie drążąc za bardzo prawdopodobieństwa jej zaistnienia. Przyjąć musimy też (nomen omen) na wiarę skład owej komisji, bo poza księdzem i zarazem profesorem fizyki, lekarce czy psychologu zaprasza do niej reżyserkę teatralną, antyklerykalnego pisarza i przeciętnego Kowalskiego (o nazwisku Nowak). Siódemka bohaterów rozmawia o filozoficznych "dowodach" na istnienie i nieistnienie Boga oraz możliwych konsekwencjach braku religii w społeczeństwie. Dobrze napisany tekst, znakomici aktorzy i sprawna reżyseria sprawiają, że filozoficzna dysputa staje się naprawdę zajmująca i wciągająca, niczym dobry thriller.

Trochę przypomina to sądowy dramat "Dwunastu gniewnych ludzi" (choć niestety nie jest aż tak dobre, a jestem wielbicielem zarówno wersji filmowej, jak i teatralnej), bo w gruncie rzeczy chodzi o ścieranie się z jednej strony obiektywnych faktów, a z drugiej - osobistych uprzedzeń. Mam tylko dwa zastrzeżenia - z jednej strony wobec całego procesu dojścia finał spektaklu wydaje mi się nieco mało satysfakcjonujący (coś z cyklu "to już? I tylko tyle?"), a z drugiej strony historii dobrze zrobiłby skrót bo dwie godziny i piętnaście minut to nieco dużo. Ale i tak zadziwiająco mi się podobało. Znany ze swoich ateistycznych poglądów reżyser uraczył nas spektaklem uczciwym, wyważonym, traktującym temat wiary poważnie. Wierzący i niewierzący znajdą tu kilka argumentów na swój pogląd, a zarazem kilka kamyczków wrzuconych do ich ogródka. To znakomite ćwiczenie intelektualne, dodatkowo okraszone dowcipem. Bo obok wiary i rozumu (fides et ratio) to właśnie humor jest tym, co pozwala nam zgłębiać prawdę i trwać w tym świecie. Znając poglądy Mateusza Pakuły i tematykę spektaklu, bałem się frontalnego ataku i drwiny, tymczasem to teatr szanujący inteligencję i wrażliwość widza, teatr otwarty i otwierający.

Siła spektaklu została osiągnięta dzięki świetnemu aktorstwu. Najbardziej przekonali mnie do siebie Łukasz Kucharzewski jako ks. Konarski oraz Paweł Palcat jako tytułowy prof. Sult. Znakomicie swoją niedużą rolę zagrała też Aleksandra Listwan jako reżyserka teatralna. Całkiem sporo do zagrania miał Bartosz Bulanda jako pisarz, przy czym dla mnie jego postać była zbyt przesadzona. Czy taki człowiek byłby w ogóle sensownym kandydatem do hipotetycznej komisji? Mam wątpliwości... Dobrze wywiązują się z ról Zuza Motorniuk (lekarka), Mateusz Krzyk (psycholog) oraz Jakub Stefaniak (zwykły obywatel). Filozoficzne rozmowy przeplatają etiudy taneczne bohaterów i choć rozumiem, że z jednej strony stanowiły oddech od trudnych rozmów, a z drugiej miały innymi środkami przybliżać nam bohaterów, to trochę nazbyt przedłużały i tak już dość długą historię. Nie mniej same w sobie były znakomite, więc brawo dla autorki choreografii Dominiki Wiak. Bardzo dobrze prezentuje się też scenografia (parkiet, lustra, ping-pongowe stoły przypominające, że to ważna gra) zaprojektowana przez Justynę Elminowską (podobnie jak kostiumy). Świetnym pomysłem okazało się też odsunięcie kotary za aktorami, dzięki czemu przez szyby parterowego budynku Sceny na Piekarach widać było biegnącą tuż za oknami osiedlową uliczkę i spacerujących ludzi. To jeszcze bardziej pogłębiało wrażenie, że spektakl dzieje się tu i teraz, w dzisiejszej Polsce. Ciekawe, że tuż za tymi oknami znajduje się apteka, której neon w kształcie krzyża migał na zielono, zapraszając do wejścia. Z jednej strony krzyż, z drugiej - w świeckiej, marketingowej wręcz poniekąd roli...

"Właśnie, Bóg... Pan Boga nie lubi, Ale mówi, że wciąż Go szuka" - to słowa z piosenki "Rozmowa" Jacka Kaczmarskiego, które włożył w usta prowadzącej z nim wywiad dziennikarki. W podzielonym społeczeństwie dobrze by obie strony sporu religijnego umiały się wsłuchiwać w swoje argumenty, a przynajmniej szanować się jako ludzie. Bo to może tylko pomóc - nam, przeciętnym Kowalskim i nam, jako społeczeństwu poranionego kraju nad Wisłą w XXI wieku.

Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10


Recenzja wideo:


Galeria: