Dobra rodzina
Reżyseria: Joanna Oparek Teatr: Teatr Miejski w Gliwicach
Data publikacji: wtorek, 24.10.2023
Ocena: 7/10
"Dobra rodzina", napisana i wyreżyserowana przez Joannę Oparek, to najnowsza premiera Teatru Miejskiego w Gliwicach. Brakuje mi takich produkcji: po prostu ludzkich, ciepłych, bez wielkich spraw tego i kilku okolicznych światów. Bez aluzji i nadęcia, bez kombinowania i sięgania prawą ręką do lewej kieszeni, w dodatku przez głowę. Spektakli dowcipnych, wywołujących uśmiech (nie rechot) i to nie z tego, że ktoś przeklął czy się rozebrał. Komedii z jednymi, w dodatku nie trzaskającymi, drzwiami (mam alergię na nadmiernie reprezentowane w naszych teatrach i - nomen omen - trzaskane na jedno kopyto farsy, choć oczywiście i wśród nich bywają całkiem niezłe produkcje).
Taka jest ta gliwicka historia, która niektórym może trącić naftaliną, jednak mnie przekonuje i cieszy. Nieco banalna historia starszej pani, która kiedyś była kimś. Była Damą przez wielkie "D", za którą oglądały się całe Gliwice. Zatrzymajmy się na tym osadzeniu właśnie w Gliwicach, bo choć gliwiczaninem nie jestem, słyszałem na widowni żywe reakcje na nazwy tutejszych ulic, nieistniejących już restauracji czy innych miejsc, które wspomina bohaterka. Dzięki temu wielu widzów może się z nią identyfikować (choć i bez tego spektakl jest w pełni zrozumiały). Codzienność starszej pani obok wspominek wypełniają głównie konflikty - z pomocą domową, z córką, która próbuje ułożyć sobie życie po swojemu i gdzie indziej. Dynamiczne dialogi, wyraziści i dowcipni bohaterowie składają się na sympatyczną opowieść, którą śledzimy z zaciekawieniem i uśmiechem na ustach.
Wielka w tym zasługa gliwickiej obsady. Znakomita jest Maria Ciunelis jako seniorka. To ona dźwiga na barkach cały spektakl, musząc pokazać zarówno zdecydowanie i determinację, jak i tęsknotę za czasami, które bezpowrotnie minęły. I radzi sobie z tym bardzo dobrze, choć nie pomaga jej decyzja reżyserki, by aktorka niemal przez cały spektakl siedziała na jednym fotelu (choroba nóg czy zawroty głowy nie wydają się dostatecznym uzasadnieniem tej decyzji i wydaje mi się, że nieco więcej ruchu dałoby spektaklowi dodatkowe szanse na wybrzmienie). Znakomita jako jej córka jest Aleksandra Wojtysiak - jednocześnie kochająca matkę i nienawidząca jej dziwactw. Wspaniała jest Aleksandra Maj jako Kazia, znakomity kontrast do manier i wysokiego mniemania seniorki. Występujący w podwójnych rolach Lech Mackiewicz i Maciej Piasny także stają na wysokości zadania i zwłaszcza jako drobne lokalne pijaczki bawią (prym wiedzie tu Lech Mackiewicz, którego na początku nie poznałem w tej roli). Bardzo dobra jest też realistyczna scenografia, w której śledzimy bohaterów.
Co więc w spektaklu nie działa? Przede wszystkim efekt szatkownicy. Wolałbym, by akcja toczyła się płynniej i nie była aż tak podzielona (co miało sygnalizować upływ czasu, lecz bywało zbędne i irytujące). Część pauz wypełniała ciemność, część projekcje fragmencików zmyślonej i absurdalnie głupiej (celowo i świadomie) telenoweli. Miałem jednak wrażenie, że można było popuścić tu wodze fantazji zdecydowanie bardziej lub zrezygnować z części z nich. Zwarcie akcji dobrze by jej zrobiło, podobnie zresztą jak skrót (jak widać to zwykle mój główny postulat w teatrach) - miast 2 godzin (z przerwą) wystarczyłoby w zupełności maksymalnie 1,5 h. Tym bardziej, że druga część II aktu po prostu się ślimaczy i wypełniają ją oczywistości i dopowiedzenia. Dziwnie i dość schematycznie są też napisane postaci drugoplanowe, przede wszystkim ksiądz, którego historia wydaje się być ciekawa i dokądś zmierzać, by na końcu objawić się jako niewiele znacząca.
I jeszcze uwaga i prośba. Bardzo drobna… Jeśli bohaterka w swojej szlacheckości rozcina koperty z listem specjalnym nożykiem, to niech na Boga nie będą one otwarte! To naprawdę rekwizyt kosztujący grosze, a skoro na scenie mamy nawet prawdziwe jedzenie, to niech będzie zachowana jakaś wiarygodność w tym zakresie.
Mam jednak nadzieję, że to narzekanie Was nie zniechęci, bo "Dobra rodzina" to dobra, dowcipna historia i świetna okazja, by spędzić miło czas niezależnie od wieku. I zadumać się nad dawnymi Gliwicami, zwyczajami, małżeństwami, mezaliansami i zupełnie niewspółczesnymi problemami (choć i tych współczesnych bohaterkom borykającym się z brakiem środków nie brakuje).
Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10
Spektakl dla widzów wprawionych teatralnie: Nie