Trzej Muszkieterowie
Reżyseria: Konrad Imiela Teatr: Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
Data publikacji: sobota, 04.02.2023
Ocena: 3/10
A więc wczorajszy spektakl w Teatrze Muzycznym Capitol... nie podobał mi się zupełnie. Bardzo lubię ten teatr i uważam, że na wiele jego produkcji warto się wybrać (mam nadzieję napisać o nich więcej w kolejnych postach), ale "Trzej Muszkieterowie" w reżyserii i spod pióra Konrada Imieli to niestety gniot.
Mocne słowa? Może. Ale trwający 4 godziny spektakl mimo tego, że dzieje się w nim sporo niesie emocje jak grzybobranie w Żarkach Letnisku. Czasem znajdziemy to, po co przychodzimy, ale w lesie więcej domów i śmieci. W dodatku (w odróżnieniu od leśnych spacerów) przyjemność mizerna. Zawodzi scenariusz mnożący wątki, z których spokojnie można by zrezygnować. Dodatkowym gwoździem do tekstowej trumny są mierne piosenki. To pierwszy od wielu lat oglądany przeze mnie spektakl muzyczny, w którym po ŻADNEJ piosence nie było braw publiczności (ale po jednej aktorzy sami sobie to brawo bili). Początkowo w ogóle tych piosenek nie ma zbyt wiele, potem dostajemy ich więcej, ale sporo nie niesie treści ("Do mnie czy do niej"), są po prostu kiczowate (chórki w rozmowie D’artagnana z Milady de Winter brzmiące jak syreni śpiew), mają za dużo ozdobników i nutek. W pamięć zapada zdecydowanie piosenka finałowa. Ach, żeby prowadzący do niej spektakl jej dorównywał... W ogóle miałem też wrażenie, że podrabiamy kultowe Les Miserables. Przecież ten finał przywodzi na myśl "Słuchaj kiedy śpiewa lud", skądinąd bardzo dobra "Religia" (wykorzystywana do swoich celów) to ze względu na formę "Jeszcze dzień", zaś śmierć Konstancji w padającym deszczu przypomina śmierć Éponine. Generalnie muzyka Krzesimira Dębskiego też wydaje się bezbarwna, przesadzona w ozdobnikach, tylko momentami brzmiąca oryginalnie. Za to miłe dla ucha wrażenie robią inne efekty dźwiękowe - cykady, żaby, kruki, mewy czy inne odgłosy natury.
W zespole realizacyjnym jest wymieniony choreograf, ale jego wpływ na spektakl wydaje się - mówiąc oględnie - dyskretny i nie narzucający się. Po prostu w zasadzie nie mamy tu choreografii znanej z innych tutejszych spektakli, próżno szukać wspaniałych scen zbiorowych. Dobrze przygotowane są za to sceny pojedynków.
Cóż po świetnym zespole (miło było zobaczyć jako Richelieu Błażeja Wójcika, którego uwielbiam za role w gliwickim "Amadeuszu" i "12 gniewnych ludziach", czy Przemysława Glapińskiego), skoro papierowe kwestie nie dają im się rozwinąć, a piosenki nużą? Przyciąga uwagę, jak zwykle zresztą, Mikołaj Woubishet jako służący D’artagnana (choć i jego tekst dało by się ściąć o przynajmniej 1/4) i narrator. Pomysł, by to on był rodzajem protezy łączącym sceny jest stosowny, choć na jego rozmówcę brakło pomysłu. Siedzi więc niebożątko, mówi 4 zdania, w II akcie znika na pół godziny, by w finale móc zaśpiewać piosenkę. Chyba nie wypada tak traktować ani aktora, ani postaci.
I jeszcze o scenariuszu - pojawia się kilka żartów, z których szczerze się zaśmiałem (Aramis w mnisim stroju śpiewający na melodię psalmu do Portosa, by ten ruszył tyłek), ale inne wywoływały ciarki żenady (czy naprawdę tylko mnie brzydzą żarty, gdzie kobieta porównuje się do złapanego motylka, który za chwilę zostanie przebity szpilką?). Bywało, że grano gigantycznym i autentycznie zabawnym przerysowaniem (świetna jak zawsze Emose Uhunmwangho, taki sobie mecz tenisowy), by chwilę potem być bardzo serio. Z tym, że to serio ciągnęło się niebotycznie, nie niosąc energii, emocji i wartości.
No i scenografia - Grzegorz Policiński zbudował przestrzeń poprawną. Przesuwające się wieżowe platformy wraz z mechaniką sceny Capitolu różnicowały miejsce akcji, ale na dłuższą metę rozwiązanie to było nudne i nie wystarczyło by uratować spektakl. Ładnie wyglądały stroje, ale nie na tyle, by okryć nagość scenariusza i ogólną mizerię.
Podsumowując - trzej muszkieterowie (nie drążmy kto z nas jest którym) nie są zadowoleni z "Trzech muszkieterów", ale wciąż uważają Capitol za miejsce warte odwiedzenia (także nie teatralnego - budynek wciąż zachwyca, warto wdepnąć do foyer).
Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐/10
Spektakl dla widzów wprawionych teatralnie: NIE
Dodatkowe uwagi: sadystycznie długi czas trwania, średnia muzyka, kiepski scenariusz, brak choreografii