JAROSŁAW CISZEK

Pippin

Reżyseria: Jerzy Jan Połoński     Teatr: Teatr Muzyczny w Poznaniu
Data publikacji: środa, 05.04.2023

Ocena:   10/10

Pippin

A więc w tym przedświątecznym czasie recenzja doskonałego "Pippina" w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Moja pierwsza wizyta w tym teatrze obarczona była dużym ryzykiem - wszak jakiś czas temu mówiłem, że dotychczas oglądane spektakle Jerzego Jana Połońskiego podobają mi się co najwyżej średnio. Ale tym razem było inaczej - inscenizacyjne rozbuchanie i popuszczenie wodzy szaleństwa wyszło tej historii na dobre!

Bo cóż tu mamy? Mamy - jak głosi podtytuł - "historię prawdziwą o poszukiwaniu szczęścia". I choć ciężko uczyć się z tego spektaklu historii Karola Wielkiego i jego potomków (tego Karola z przełomu VIII i IX wieku n.e., od którego imienia pochodzi słowo "król", twórcy europejskiego imperium), to rzeczywiście - cały czas mówimy o szukaniu szczęścia. Nawigatorami w tej szalonej podróży są władcy wyobrażeń - cyrkowcy, jarmarczni artyści, kuglarze. Szaleni, nieokiełznani, z uśmiechami wymalowanymi na pobielonych twarzach. Ówcześni władcy snów, po dzisiejszemu nieprzewidywalni celebryci czy inni tiktokerzy. Ludzie, którzy wpędzają tytułowego bohatera w narrację, że w życiu chodzi o wielkie przeżycia, a ich szukanie w coraz to nowych aktywnościach jest sensem. Brzmi jak powiastka dydaktyczna, ale jest zupełnie inaczej! To jedna wielka zgrywa nieustająco puszczająca oko do widzów, czerpiąca z przeróżnych muzycznych i teatralnych nurtów, wybuchowa. Od pierwszych chwil chcemy bawić się razem z aktorami i spektakl daje nam do tego wspaniałą okazję. Humor jest celny, historia toczy się płynnie, mamy dynamiczną choreografię (Paulina Andrzejewska-Damięcka), ciekawe i szalone kostiumy i makijaże, scenografię wzmagającą poczucie umowności. Mamy znakomicie grającą orkiestrę i aktorów, którzy świetnie wywiązują się ze swoich ról - zarówno pierwszoplanowych, jak i epizodycznych.

Gdy swoją pierwszą piosenkę śpiewał grający rolę tytułową Maciek Pawlak  zrozumiałem, jak ważna jest w śpiewie lekkość. Ileż w jego energetycznych songach (mimo tego, jak ciężki to dla niego fizycznie spektakl) było tej lekkości! Urzekał i czarował w każdej scenie, jak przystało na głównego bohatera. Przez spektakl prowadzi jego i nas Dagmara Rybak, jako Mistrz ceremonii (nieco tylko mniej demoniczny niż ten w "Cabarecie"). Jest hipnotyzująca i czarująca (trochę gorzej wypada w scenach irytacji, ale to naprawdę recenzenckie czepianie żebyście nie pomyśleli, że teatr zapłacił za same pochlebstwa). Z obsady chyba najmniej przekonał mnie Radosław Elis jako król, ale to bardziej wynikało ze scenariusza i koncepcji postaci (te wąsy...) niż z jakichś jego niedostatków, bo cały zespół dwoi się i troi i sprawia mu to wielką przyjemność! Cudowna jest babcia (Agnieszka Różańska), wspaniała (zwłaszcza w II akcie) macocha (Agnieszka Wawrzyniak), świetny brat głównego bohatera (Maciej Zaruski). A i młodociany aktor Franciszek Trojanowski robi co może i nie wybija nas z opowieści (a z dziećmi w teatrze bywa różnie - w ubiegłym roku miałem okazję widzieć zjawiskowego młodego aktora w Warszawie i absolutnie koszmarnego, rozbijającego spektakl w Łodzi).

Ta cyrkowość i umowność wtłacza nas w pewne koleiny. I bardzo sprytnie dwukrotnie nas w nich wybija. W jakże aktualnej scenie o skutkach wojny (choć spektakl powstał 4 lata temu, zanim bezsensowna wojna przyszła do naszych sąsiadów) i w zakończeniu. Choć chyba - i tu drugi niewielki przyczep - II aktowi dobrze zrobiłby leciutki skrót początku. Akcja tam nieco się zatrzymuje i choć mamy tam też jedną z najzabawniejszych scen z gęsią, to jednak tempo zwalnia przygotowując nas na finał. A w zasadzie dwa finały - ten oczekiwany, pełen blichtru i ten autentyczny. Żaden to twist na miarę holywoodzkich produkcji, ale jednak ogląda się go z przyjemnością. Tym większą, że ostatnia scena to piękny smaczek, odwrócenie, pokazanie jacy jesteśmy niezależnie od wieku, jak ciągle gonimy za byle czym. Choć porównanie jest na wyrost, bo to artystycznie zupełnie inny kaliber, przypomniał mi się śmiech Ala Pacino mówiącego na końcu "Adwokata diabła", że próżność to jego ulubiony grzech.

Nie zgrzeszę natomiast ja z czystym sumieniem dając spektaklowi pierwszą na tym kanale ocenę 10/10. Bo to naprawdę znakomity musical, rozrywka w czystej postaci, a jednak delikatnie i nienachalnie przemycająca ważne prawdy. Nieokiełznane, ale bardzo uporządkowane szaleństwo. I śmiech, który naprawdę wyzwala. I dużo dobrych pomysłów... Wszystkim bez wyjątku polecam serdecznie i dziękuję Wojtkowi, że polecił i mnie 🙂

Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10

Spektakl dla widzów wprawionych teatralnie: Będzie idealny dla każdego, kto lubi w teatrze dobrą zabawę


Recenzja wideo:


Galeria: