JAROSŁAW CISZEK

Chu...owa pani domu

Reżyseria: Tomasz Man     Teatr: Teatr Nowy w Zabrzu
Data publikacji: wtorek, 20.05.2025

Ocena:   5/10

Chu...owa pani domu

Nie sądziłem, że pojawią się w moich recenzjach przekleństwa, ale przyszedł czas, że (choć wykropkowane) będę musiał takowe napisać. Bo oto Teatr Nowy w Zabrzu zaprosił mnie na spektakl o wdzięcznym tytule "Ch..owa Pani Domu". Kontrowersyjnie? W sumie nieszczególnie…

Facebookowy profil o tej nazwie, na którym ludzie (głównie kobiety) dzielą się swoim nieidealnym życiem (porządkami, wypiekami, wpadkami modowymi itp.) ma milion obserwujących. Umknęło mi jakoś, że jego autorka, Magdalena Kostrzyszyn, wydała książkę pod tym samym tytułem (a potem jeszcze dwie kolejne). Sądząc po ocenach w portalu lubimyczytac.pl nie jest to delikatnie mówiąc dzieło epokowe (1249 ocen, średnia 5,6/10). Książkę zaadaptował i wyreżyserował Tomasz Man i tak powstał spektakl – cytując opis na stronie teatru – "o kobietach, które z humorem i z dystansem podchodzą do żelaznego perfekcjonizmu we własnym domu. Mogą pozwolić sobie na luz bycia sobą", będący "szczerą opowieścią o tym, jak pomimo wielu przeszkód można cieszyć się życiem bez napinki".

Żaden dziw, że spektakl jest robiony głównie z myślą o kobietach, że ma być przede wszystkim lekki i dowcipny. Może nieco zbyt lekki, choć jednocześnie znalazło się tam kilka nieco głębszych rozważań (choćby te o pokoleniu naszych wiecznie zapracowanych matek, ale także o depresji). O dziwo wbrew tytułowi nie jest wulgarnie (pojawia się raptem kilka przekleństw). Za to jest jest mocno kabaretowo (w formie i treści) i opowieść ta może być uzupełnieniem wieczoru panieńskiego czy babskiego combra zakrapianego winem. Jako trzeźwy mężczyzna zaśmiałem się jednak kilkanaście razy, kilku obserwacjom ciężko odmówić racji i – choć nie wywracają one ustalonych prawd o świecie – to dobrze je usłyszeć. Nie jestem targetem tej sztuki, nie mniej na pewno znajdą się widzowie (widzki) szukający nieskomplikowanej rozrywki i lubiący kabaretową formę. Może dobrze, że odnajdą ją w teatrze właśnie.

Okraszono spektakl muzyką wykonywaną na żywo (pianino i gitara) oraz śpiewanymi piosenkami (zaczynając od "Być kobietą" Alicji Majewskiej, a kończąc na "Nie daj się" Dody), co jeszcze bardziej potęguje kabaretowy klimat (choć aktorki, o których za chwilę nieco więcej, śpiewają przyzwoicie i z zaangażowaniem).

Reżyseria też nie wychodzi poza gatunkowe ramy. Oto jedna z pięciu pań opowiada jakąś historię, omawia problem (np. macierzyństwo, garderoba), a w tym czasie pozostałe dopowiadają lub powtarzają pojedyncze słowa i odgrywają z tyłu mniej lub bardziej pomysłowe wariacje na ich temat. Nie ma mowy o jakimś zróżnicowaniu postaci – właściwie, gdyby panie zamieniły się tekstami, nikt by nie zauważył różnicy. Wszystko to monolog, z tym, że rozpisany na pięć osób.

W tym założeniu to od tych pięciu aktorek (Dagmara Noszczyk, Joanna Romaniak, Dorota Rusek-Binowska, Maria Stępień, Magdalena Waligórska-Lisiecka) zależało powodzenie tego materiału i miałem wrażenie, że przynajmniej cztery pierwsze zdają się dobrze bawić, co udzielało się widowni (mnie osobiście najbardziej przekonała gra Marii Stępień).

Lekka i przyjemna całość z czasem zaczęła mnie trochę nudzić i z 1,5 godziny warto by nieco urwać zarówno w częściach tekstowych, jak i muzycznych. Ale – jak pisałem przy innej okazji – poczucie humoru to rzecz bardzo subiektywna, a skoro publiczność się śmieje, to może i Wam się spodoba taki kabaretowy klimat przemyśleń o nieidealnym życiu?

Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐/10


Recenzja wideo:


Galeria: