JAROSŁAW CISZEK

School of Rock

Reżyseria: Jacek Mikołajczyk     Teatr: Teatr Rozrywki w Chorzowie
Data publikacji: niedziela, 09.06.2024

Ocena:   9/10

School of Rock

"School of rock" to nowa premiera Teatru Rozrywki w Chorzowie. I jak każdy niemal spektakl tej sceny - to ogromne wydarzenie, o którym się mówi i pisze. Dołączam do chóru zachwyconych tą opowieścią, choć nie bezkrytycznie. Ale po kolei…

Spektakl w reżyserii Jacka Mikołajczyka (jest także autorem przekładu), do którego muzykę stworzył sam Andrew Lloyd Webber, to przeniesienie na scenę hollywoodzkiego filmu sprzed 20 lat. Sfrustrowany rockmen, by zdobyć pieniądze na czynsz, podszywa się pod swojego przyjaciela, nauczyciela, i zatrudniając się w ekskluzywnej szkole dla bogatych dzieciaków odkrywa w uczniach muzyczne talenty. Tak powstaje pełnokrwista rock’n’rollowa grupa, która będzie wymiatać, dawać czadu i kopać tyłki. Oczywiście wszystko - jak zawsze w takich dziełach - jest absolutnie przewidywalne. Wiemy, że wszystko skończy się dobrze, że dzieciaki dzięki temu odkryją sposób na wyrażenie siebie, że rozwiążą się ich problemy. Jednak dzięki energii obsady, sprawnej reżyserii i humorowi, a także spektakl po prostu się podoba. Myślałem o nim jako o skrzyżowaniu "Akademii Pana Kleksa" (tej klasycznej) ze "Stowarzyszeniem umarłych poetów". Tylko wszystko w klimacie rocka i z dobrze dozowanym humorem. Brzmi zachęcająco? Tak powinno być! Czemu więc nie jestem bezkrytyczny?

Można przymknąć oko na pewne nielogiczności (np. jak to się stało, że w naszej klasie mamy dzieci, które ewidentnie są w różnym wieku?) - nie jest to najistotniejsze, bo historia nas wciąga. Zarówno dorosłych, jak i młodych widzów. No właśnie - młodych… W kilku miejscach można znaleźć informacje, że spektakl rekomendowany jest dla widzów od 7. roku życia, choć oficjalna strona teatru podaje wiek powyżej 10 lat. Ta różnica wydaje mi się istotna, bo nawet w przypadku 10-latków niektóre teksty wydają mi się trochę zbyt "grube". I nie rozumiem w tym kontekście na przykład kompletnie zbędnej sceny picia wódki w knajpie (bo piwo pite przez głównych bohaterów coś przynajmniej wnosi).

Zawiodłem się też trochę na scenografii, spodziewając się po Grzegorzu Policińskim i Teatrze Rozrywki zdecydowanie więcej. Nie była jakaś tragiczna, jednak na tle innych realizacji wydawała się… biedniej wykonana i przewidywalnie nudna… Zwłaszcza nieudane wydały mi się projekcje, za które odpowiadał Tomasz Grimm.

Ale nie to zostanie mi w pamięci, lecz sceny i piosenki: przede wszystkim poważny song niesłuchanych dzieci, scena udawania choroby i brania na litość organizatora konkursu, który nasza kapela ma ambicje wygrać, fragmentu piosenki z "Kotów", na którą nauczyciel reaguje… szczeknięciem, przewodni protest song "Postaw bucom się". Wszystko to za sprawą znakomitych aktorów.

Obsada dziecięca rządzi. Dzieciaki są po prostu niesamowite, zjawiskowe, świetne, wspaniałe. Znakomicie radzą sobie zarówno wokalnie, instrumentalnie (grają na żywo), aktorsko, jak i choreograficznie. Mam tylko nadzieję, że to granie ciągle będzie im sprawiać tyle frajdy, bo widać ich entuzjazm i to on jest nośnikiem energii od nich do publiczności! Mamy oczywiście dublury - wymieniam tych, których widziałem i pozwólcie zacząć od tych, których miałem przyjemność poznać osobiście zapowiadając ich m.in. podczas Międzynarodowego Festiwalu Kolęd i Pastorałek - to Filip Robak jako Lawrence (jakaż klasa, jakiż talent także do grania na pianinie, jakiż dystans do siebie i szaleństwo) oraz Inka Michalik (która z aniołka znanego mi z festiwalu przeistacza się tu w prawdziwą rockmenkę). Niesamowicie charyzmatyczna jest Lena Wiciak jako kujonka Summer, wzruszający jest grający Zacka Szymon Waśkiewicz, uroczo zawadiacki jest Witold Piasecki, wielki talent instrumentalny wykazują Tomasz Puchała i Inka Warchoł, zaś cudownym wokalem zabłysnąć mogła Zofia Marchalewicz (choć to bardzo trudna emocjonalnie postać). Do tego bardzo dobrzy Nadia Wieczorek-Piecuch, Patryk Pieszka, Hanna Nowakowska, Bruno Suchłabowicz, Tomasz Czajer (ta scena "śmierci"!), Gabriela Pres, Maria Gavagnin oraz Szymon Baron.

Trochę więcej niż zwykle o aktorach dorosłych: jak to w teatrach muzycznych bywa także tutaj obsady są dwie. W jednym przypadku - ręczę za to, co widziałem. W drugim przypadku - nazwiska aktorów świadczą o tym, że powinno być przynajmniej nie gorzej. W roli głównej widziałem grającego w Chorzowie gościnnie Macieja Maciejewskiego (dublura - Jakub Wróblewski). Ileż ten człowiek ma energii! Jakiż niesamowity kontakt zdaje się mieć z tymi dzieciakami, jak wspaniale radzi sobie zarówno w zadaniach aktorskich, jak i wokalnych; jako życiowy przegryw, jak i człowiek wietrzący zwycięstwo. Znakomita rola! Kolejny raz w dublurze Hubert Waljewski / Tomasz Wojtan trafiam na tego drugiego. I choć rola Neda nie jest aż takim wyzwaniem jak Tootsie czy Ram Tam Tamek, za które chwaliłem go tutaj ostatnio, to zdania nie zmieniam - to znakomity aktor! Jego partnerkę grała Anna Surma (dublura: Wioleta Malchar-Orynicz) - przepraszam za słowa, ale to naprawdę sztuka zagrać taką sukę… Postać do znienawidzenia, rola do pochwalenia. Dyrektorkę szkoły grają wymiennie Wioletta Białk oraz Paulina Magaj-Szpak. Widziałem tę drugą - znakomita rola! Świetna przemiana, wygrany każdy element komiczny postaci. Służbistka, której da się współczuć, emocje skryte w szarym kostiumie. To aż nudne tak chwalić, ale cóż poradzić, jeśli to kolejna wspaniała rola tego przedstawienia.

W pomniejszych, acz znaczących rolach nauczycieli i rodziców występują jeszcze Izabella Malik (jak zawsze wywołująca salwy śmiechu samym wejściem. Dublerka w tej roli to Marta Tadla), Mateusz Sawiel (doceniam rockowo-balladowy epizod początkowy) oraz przecudownie uroczy i przekomiczny Sławomir Banaś. Jest w tym człowieku wiele komediowego talentu i z niedużej roli potrafi wyprowadzić ogrom uśmiechu. Kolejny raz w imieniu publiczności domagam się więcej Rafała Talarczyka, bo znowu jego wokalny talent nie ma szansy być w pełni wykorzystany. Jeśli już wymieniam (a nieczęsto to robię) wszystkich to proszę bardzo: poprawni w swoich rolach byli Jarosław Czarnecki, Rafał Gajewski, Aleksandra Dyjas, Piotr Brodziński, Paweł Stefan, Barbara Ducka i Alicja Witomska. Nie mam pojęcia natomiast po cóż na scenie były Ewa Grysko, Weronika Zięba, Dagmara Żuchnicka. Ich role (wg programu odpowiednio: woźna, kapitanka cheerleaderek i złota rączka) ograniczają się do przechodzenia między scenami, czasem doniesienia jakiegoś rekwizytu. To musi być przykre - być zbędną postacią, a tak właśnie odbierałem te epizody, których braku nikt by nie zauważył (pardon - ostatnia z nich zagrała jeszcze policjantkę).

Wszystkim - młodym i starym - którzy uważają, że "grunt, to bunt" spektakl serdecznie polecam! Zapraszam do Chorzowa także reżyserów filmowych i teatralnych - rośnie nowe pokolenie zdolnych aktorów i muzyków. Warto się nimi zająć, zanim zniszczy ich telewizyjno-internetowa maniera, w którą niektórzy się osuwają.

Ocena spektaklu: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10
Spektakl dla widzów wprawionych teatralnie: Nie


Recenzja wideo:


Galeria: